
S O P H I E A R G E N T
|| 19 lat || 09.09.1990 rok || człowiek || przyszły łowca ||
POCZĄWSZY OD HISTORII...
Sophie Argent, albo jak ktoś woli pełne nazwy to Sophie Aimee Argent pojawiła się na świecie całe dziewiętnaście lat temu w jednym ze szpitali w Colorado Springs. Tam też przeżyła większość swojego życia, aż do dnia swoich jedenastych urodzin, kiedy to wraz z rodziną przeprowadziła się do Nederland. Sophie o swoim pochodzeniu dowiedziała się głównie za sprawą swojej ciotki - Allison, która to wprowadziła dorastającą wówczas dziewczynę w świat łowców. To właśnie ona wyjawiła jej największy sekret rodu Argent. Potem wszystko potoczyło się szybko, nawet za szybko. Wraz z ojcem, matką oraz ciotką zaczęła jeździć po Stanach, zatrzymywać się w tych miejscach, gdzie można było spotkać nadprzyrodzone istoty. Uczona żeby im nie ufać, zaczęła być szkolona na zabójcę, który to nie zastanawia się długo nad losem swoim ofiar. Łuk stał się jej główną oraz najbardziej lubianą bronią, którą posługuje się niemal perfekcyjnie.
W wieku trzynastu lat straciła matkę i od tego czasu przebywała głównie pod opieką ojca oraz ciotki, którzy to postanowili pomścić śmierć Victorii.
W wieku trzynastu lat straciła matkę i od tego czasu przebywała głównie pod opieką ojca oraz ciotki, którzy to postanowili pomścić śmierć Victorii.
Misja w niewielkim mieście w stanie Teksas miała nie różnić się niczym szczególnym od tych, w których Sophie brała już udział. Jednak właśnie wtedy, w tamtym mieście życie siedemnastoletniej wówczas Sophie uległo diametralnej zmianie. To właśnie wtedy, przez zupełny przypadek, przez głupi zbieg okoliczności na swojej drodze napotkała pewną osóbkę, która to do głębszym poznaniu okazała się jej rodzoną siostrą. Okazało się wtedy że Chris miał krótkotrwały romans z matką Susan, a gdy wrócił do swojej rodziny, jego kochanka nawet nie raczyła go powiadomić o tym, że będą mieli wspólne dziecko.
Susan szybko została przygarnięta pod skrzydła rodziny Argent po tym, gdy wyznała iż jej matkę zabił wilkołak. Ukryła jednak fakt że ona sama została przez niego zaatakowana oraz ugryziona.Wraz z Sophie szybko znalazła wspólny język, i od tego czasu dziewczyny stały się niemal nierozłączne. Mieścina, która dla rodziny Argent miała okazać się jedynie przystankiem na cały rok stała się ich domem. I to właśnie tam Sophie poznała smak miłości. Tyler, chłopak w jej wieku okazał się osobą dla którego dosłownie straciła głowę. A kiedy jego życie zostało brutalnie odebrane przez wilkołaka (którym to tak naprawdę była jej siostra), dziewczyna postanowiła pomścić jego śmierć. Został zatajony przed nią jeden najważniejszy fakt. Tyler żył i miał się całkiem dobrze. Z jednym szczegółem. Sam również został wilkołakiem.
Czuła że musiała wyjechać. Daleko, jak najdalej. Chcąc uciec od tego co ją spotkało. Mimo sprzeciwów ze strony rodziciela, spakowała wszystkie swoje rzeczy, wszystkie bronie jakimi się posługiwała, po czym wraz z Susan wsiadła do samochodu i odjechała. Tak po prostu. I już tak od roku jeździ po stanach wraz z siostrą. Od roku z zimną krwią morduje istoty nadprzyrodzone. Od roku szuka tego, kto "zamordował" jej chłopaka. Od roku nawet przez myśl jej nie przemknęło, że tym kimś była jej własna siostra.
Susan szybko została przygarnięta pod skrzydła rodziny Argent po tym, gdy wyznała iż jej matkę zabił wilkołak. Ukryła jednak fakt że ona sama została przez niego zaatakowana oraz ugryziona.Wraz z Sophie szybko znalazła wspólny język, i od tego czasu dziewczyny stały się niemal nierozłączne. Mieścina, która dla rodziny Argent miała okazać się jedynie przystankiem na cały rok stała się ich domem. I to właśnie tam Sophie poznała smak miłości. Tyler, chłopak w jej wieku okazał się osobą dla którego dosłownie straciła głowę. A kiedy jego życie zostało brutalnie odebrane przez wilkołaka (którym to tak naprawdę była jej siostra), dziewczyna postanowiła pomścić jego śmierć. Został zatajony przed nią jeden najważniejszy fakt. Tyler żył i miał się całkiem dobrze. Z jednym szczegółem. Sam również został wilkołakiem.
Czuła że musiała wyjechać. Daleko, jak najdalej. Chcąc uciec od tego co ją spotkało. Mimo sprzeciwów ze strony rodziciela, spakowała wszystkie swoje rzeczy, wszystkie bronie jakimi się posługiwała, po czym wraz z Susan wsiadła do samochodu i odjechała. Tak po prostu. I już tak od roku jeździ po stanach wraz z siostrą. Od roku z zimną krwią morduje istoty nadprzyrodzone. Od roku szuka tego, kto "zamordował" jej chłopaka. Od roku nawet przez myśl jej nie przemknęło, że tym kimś była jej własna siostra.

POPRZEZ CHARAKTER...
To co spotkało ją w życiu z całą pewnością ukształtowało jej charakter. Utrata matki, niemal żołnierskie wychowanie przez ojca spowodowało że Sophie należy do osób, które ciężko czymkolwiek zagiąć. Odznacza się niezłomnym, twardym charakterem. Lubi stawiać na swoim, zawsze przemyśli wszystko dwa razy, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję. Co nie oznacza że i jej nie zdarza się zaliczać wpadek. Bywają chwile że jest bardzo lekkomyślna, co swoją drogą prowadzi do tego, że wplątuje się w różne kłopoty, nie tylko ze śmiertelnikami, ale również i tymi nieśmiertelnymi. Kilka razy poprzez własną głupotę i lekkomyślność otarła się o śmierć, ale jak mówią "Głupi ma zawsze szczęście" i ów szczęście miała również Sophie. Należy do osób walecznych, które nigdy nie odpuszczają i do końca walczą o swoje. Podobna do swojego ojca - perfekcjonistka niemal w każdym calu, zawsze wszystko musi dokładnie zaplanować i wykonywać wszystko według tego planu. Lubi gdy wszystko idzie po jej myśli - złości się gdy coś jest nie tak. Nieufna w stosunku do nieznanych, bądź mało jej znanych osób. Ma grono zaufanych osób, którym może wyznać wszystko i wie że nie puszczą pary z ust. Pyskata, złośliwa, arogancka - z całą pewnością. Kłótliwa jak nikt inny. Osoba, która potrafi zabijać z zimną krwią, nie zastanawiając się nad losem ofiary. W końcu została po to szkolona, prawda ?
Zdarza się że można usłyszeć jej śmiech, jednak zdarza się to bardzo rzadko. Na jej ustach zawsze widnieje ten sam kpiący uśmieszek, który niemal stał się jej znakiem rozpoznawczym. Owiana nutką tajemniczości, która to zamiast odpychać od niej innych, przyciągają ich. Charakter panny Argent nie należy do najłatwiejszych, i z pewnością potrzeba wiele czasu aby ją poznać, jednak nie jest to niemożliwe.
Kiedy wreszcie śmiałek który podjął się owego wyzwania zbliży się na tyle bo ciemnowłosej, stwierdzi, że tak naprawdę jest to miła dziewczyna, która nadal opłakuje stratę matki oraz ukochanego. Sophie potrafi żartować, śmiać się i wygłupiać. Lubi dużo rozmawiać, o wszystkim i o niczym. Skryta marzycielka, która nadal cichutko wierzy że gdzieś tam jest ten jej książę na białym rumaku. Trzeba jedynie czasu, wysiłku i bardzo dużo cierpliwości, aby stwierdzić że panienka Argent nie tylko jest urodzonym łowcą, ale i również nastolatką jakich wiele na tym pogmatwanym świecie.

NA WYGLĄDZIE KOŃCZĄC...
Sophie zapewne odznacza się swoim wyglądem. Idąc ulicą zapewne zwraca się na nią uwagę. Jest wysoka na 170 cm, ma długie, lśniące ciemnobrązowe włosy, oraz duże oczy koloru mlecznej czekolady. Podobno to właśnie w oczach można dostrzec wszystkie emocje człowieka. Jej oczy są zawsze pełne spokoju, czasami widnieje w nich radość. Okalane są natomiast gęstym wachlarzem czarnych jak smoła rzęs, oraz podkreślone niemal niewidocznym makijażem, bo Sophie nie lubi chodzić wymalowana.
Może pochwalić się nienaganną, szczupłą figurą, jednak zaokrągloną dokładnie w miejscach gdzie każda kobieta powinna być. Ubrania dobiera tak, żeby choć trochę pasowały. Bardziej zależy jej na tym, aby ciuchy były wygodne i nie krępowały w żadnym wypadku jej ruchów. Lubuje się w ciemnych kolorach, i to właśnie one przeważają w jej garderobie, choć znajdzie się kilka kolorowych bluzeczek. Jest nadzwyczaj wygimnastykowana, co również wpłynęło na jej ruchy które są pełne gracji. Ma kilka blizn - które to są pamiątką po stoczonych walkach, jak i również jej nieuwagi. Posiada również kilka małych tatuaży. Główną rzeczą którą zawsze ma przy sobie jest medalion z rodzinnym herbem.

~WAŻNI I WAŻNIEJSI~
~CO WARTO O NIEJ WIEDZIEĆ~
~ZAPISANE W PAMIĘTNIKU~
__________________________________
Na zdjęciach Crystal Reed.
Wraz z Sophie jesteśmy chętne na wątki wszelakiej maści, prosimy jednak by miały one chociaż więcej niż dwa zdania. Epopeje narodowe to nie muszą być, bo sama nie mam w zwyczaju (albo po prostu nie umiem) pisać tak długich wątków.
Tak, postać głównie wzorowana na bohaterce Teen Wolf.
Ja pomysł na wątek - Ty zaczynasz. Ty pomysł na wątek - Ja zaczynam.
Chyba wszystko jasne, prawda ? ;)
[Karta bardzo udana. Historia dziewczyny była, no kurczę, zaskakująca! Wątek obowiązkowo, to na pewno. Pomysł jako taki jest. Można byłoby zrobić tak, ze ich rodziny się znają, ze względu na te łowieckie korzenie i Sophie czasami zostawała na przykład pod opieką Deana i w ogóle. Rzecz jasna, można to zmienić czy przerobić, jeśli masz jakieś inne pomysły]
OdpowiedzUsuń[Coś mi z tą Susan po głowie chodzi i pojęcia nie mam czemu, no ale już zmienione xD
OdpowiedzUsuńMogliby się spotkać na jakiejś misji dla przykładu. Sophie szukałaby zabójcy chłopaka, ale przez przypadek natknęłaby się na potwora, na którego poluje Dean?]
[Przepraszam, że Cię zasłoniłam, wiem, że to niezgodne z regulaminem, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo mam dostęp do komputera bardzo rzadko, jestem uwięziona na telefonie.
OdpowiedzUsuńWybaczyta? :) ]
Pola Brandybuck
Weszła do pubu, w którym najczęściej przesiadywali łowcy, wzrokiem przeszukując pomieszczenie, w celu zlokalizowania tej jednej osoby, na której jej zależało.
OdpowiedzUsuńOjciec Brandybuck miał wiele znajomych i przyjaciół, a jeszcze więcej klientów, którym dostarczał przez córkę wiadomości o nowych zjawiskach paranormalnych, które należałoby zbadać, a także, na specjalne życzenia i dobre napiwki, szukał odpowiednich spraw. Pola nie zgłębiała się w tę sprawę, ani nie zaglądała nawet do teczki z dokumentami, wyznając zasadę, że każdy ma prawo do swojej prywatności i choć firma "Ojciec Brandybuck i partnerzy" zaliczała się do jej współwłasności, to rzadko wchodziła w prywatne interesy łowców.
Odnajdując opisaną przez ojca dziewczynę przy jednym ze stolików, przysiadła się do niej, wyjmując teczkę z plecaka i podsuwając jej pod sam nos.
- Wieczór Dobry.
[Pasi?]
Impala przecięła drogę stanową numer sto osiemdziesiąt o godzinę szybciej niż Sam to przewidział. Młodszy Winchester siedział cicho, wpisując kolejne słowa w wyszukiwarkę w swoim smartfonie. Starszy zaś był zajęty prowadzeniem auta i słuchaniem muzyki, która jego zdaniem powinna być puszczana w każdym barze, restauracji, a nawet i w publicznej toalecie. Co za wstyd, że pop w ogóle zdołał ogarnąć Ziemią!
OdpowiedzUsuń-Według tego, co tutaj pisze, tego demona wcale nie jest tak łatwo zabić - powiedział, marszcząc przy tym brwi.
-Mamy nóż, Sammy - odparł Dean, jak gdyby nigdy nic. Jego zdaniem byli na wygranej pozycji. Nie raz, nie dwa walczyli z demonami. To miała być po prostu kolejna misja, ku lepszemu jutru.
Powoli zapadał zmrok, a bracia Winchester wjechali do Manning w stanie Colorado, dokładnie o dwudziestej osiemnaście. No, jeżeli wierzyć zegarowi na tablicy rozdzielczej w Impali. Dean zaparkował samochód przed tanim motelem i poszedł ich zameldować, jak zwykle używając podrobionej karty. Kiedy zdążyli już coś zjeść ("coś" w przypadku starszego z braci było niewątpliwie szarlotką) Sam użył po raz kolejny telefonu, by namierzyć demona, który śledzili już od jakiegoś czasu. Doskonale wiedzieli, gdzie się znajduje.
Obaj ruszyli w tamtym kierunku, a kiedy znaleźli się przed wysokim, opuszczonym budynkiem, rozdzielili się. Sam wziął środek, a Dean zewnątrz.
Zastukała paznokciami w blat stołu, rzucając roztargnione spojrzenie w głąb pubu i wzrokiem, czasem lekkim skinięciem, witała obecnych w środku Łowców, z małym opóźnieniem reagując na pytanie dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Hmm...? - zapytała, jakby nie wiedząc, o czym tamta mówi. Zaraz jednak powróciła całkowicie do świata żywych, koncentrując się na temacie teczki i tego, co zawierały dokumenty. Szesnastolatka gestem zaprosiła kelnerkę, zamawiając szklankę soku i gdy tamta odeszła, żeby zmaterializować zamówienie, Pola już całkowicie skupiła się na swojej towarzyszce.
- Wszystkie miejsca w tym i sąsiednich stanach, w których widziano wilkołaki. Albo które usunięto. - wzięła do ręki kartę z menu, pilnie studiując śmieciowe dania z ogromnym zainteresowaniem i nie mogąc się zdecydować pomiędzy cheeseburgerem a cheeseburgerem XXL. Decyzja życia.
- O ile się nie mylę, to ten temat Cię interesuje, prawda? - upewniła się, na moment unosząc wzrok.
W jednej dłoni dzierżąc specjalny nóż do zabijania demonów, w drugiej trzymając broń palną, Dean szedł ostrożnie boczną ulica, bacznie się rozglądając. Ciszę dookoła przerwał czyiś śmiech. Winchester już go wcześniej słyszał. To był on. Nie było czasu, żeby dzwonić do Sama. Chciał mieć to za sobą. Chciał zabić to cholerstwo, które umyka im od dwóch tygodni. Miał dosyć tej bestii.
OdpowiedzUsuńWyszedł z cienia i stał się świadkiem sytuacji, której za nic się nie spodziewał. A co ta dziewczyna tutaj robi? Osoby trzecie zawsze potrafiły skomplikować sytuację. Przekalkulował szybko swoje szanse. Wiedział, że demon zorientuje się, jeżeli podejdzie bliżej. Musiał działać inaczej. Schował nóż. Nie chciał, żeby potwór się o nim dowiedział. Przysunął się bliżej, wchodząc w snop światła z ledwo jarzącej się latarni. Odchrząknął znacząco, zwracając na siebie uwagę. Wciąż celował w demona.
-Puść dziewczynę - powiedział spokojnie Winchester, choć wszystkie jego mięśnie były napięte i w gotowości do działania.
- Żyje. - odpowiedziała zdawkowo, już dawno wiedząc, że to jedno słowo dla Łowców jest wystarczającym określeniem i nie potrzeba było więcej opisów, jakie dokładnie życie prowadzi, jakimi sprawami się zajmuje, z czego żyje. Wszyscy bowiem żyli podług tego samego, utartego przez wiele lat, schematu.
OdpowiedzUsuń- Jednego XXL i jednego zwykłego cheeseburgera. - domówiła, gdy kelnerka przyniosła sok. Pola wypiła go w dwóch łykach, po czym otarłą usta wewnętrzną częścią dłoni.
- Jak byś potrzebowała pomocy przy wilkołakach, to daj znać. - rzuciła, niby to luźną propozycję, w gruncie rzeczy mając szczerą nadzieję, że w planach dziewczyny znajdzie się miejsce i dla niej. Dość miała duszków-kacperków, jakimi obdarowywał ją ojciec.
Im Pola była starsza, tym ojcu bardziej odbijało pod punktem jej bezpieczeńśtwa. Wzbraniał się przed dawaniem niebezpiecznych spraw, zakazywał wchodzenia do jego prywatnego gabinetu i przeglądania zdobytych przez niego informacji. Na nieszczęście dziewczyny każdy łowca wiedział o tym, jak Ojciec Brandybuck dba o życie i bezpieczeństwo córki, więc żaden nie chciał zabierać jej na polowania, chyba, że sam Brandybuck ich o to poprosił.
OdpowiedzUsuńTelefony od ojca podczas walki z duchem, albo meldowanie się, że jeszcze żyje w czasie szukania w kanałach kryjówki zmiennokształtnego. Pola przeszła już przez wszystkie etapy ojcowskiej troski.
- Dzięki. - oczy dziewczyny zabłysły na obietnicę Sophie, która tym samym zyskała jej sympatię. Niewiele było kobiet-łowców, a dobrze mieć wśród nich wspólnika.
Przez kilka dni miała chęć kogoś zabić. Naprawę, miała ochotę zamienić się w wilkołaka na oczach tych wszystkich ludzi i rozszarpać kogoś na strzępy. Mimo wielkiej chęci tego nie zrobiła, bo czuła, że to może się dla niej źle skończyć. Z tego też powodu udawała grzeczną i przykładną siostrunię, chociaż naprawdę miała już tego dość.
OdpowiedzUsuńTego wieczoru już nie wytrzymała. Niezauważalnie wymknęła się z pokoju i poszła na kogoś zapolować. Jej ofiarą stał się stary, gburowaty facet, który zamiast wydawać pieniądze na alimenty wolał wydawać je na prostytutki. Troszkę się nim pobawiła, a potem rozszarpała go na kilkanaście kawałków. Atak wilkołaka... Przynajmniej będzie miała jakieś alibi, że poszła zapolować.
Już miała wracać kiedy to, ktoś na nią wskoczył. Tym kimś okazał się nie kto inny jak Tyler, na którego widok szeroko się uśmiechnęła. Oczywiście nie obyło się bez szarpaniny, z której to właśnie Susan wyszła bez szwanku.
Wróciła do motelu, a widząc zgaszone światło w pokoju, postanowiła być bardzo cicho. Jednak kiedy otworzyła drzwi, to przeciąg sprawił, że one trzasnęły, a Sophie wymierzyła w nią pistoletem.
- Ktoś rozszarpał jakiegoś faceta. - powiedziała cicho. - Mały, niedopieszczony wilczek. Zajęłam się tym. - powiedziała i rozsiadła się na łóżku. Ściągnęła wysokie kozaki, a potem rozwaliła się na łóżku.
- Mówiłam Ci, że idę... - powiedziała cicho. Jej siostra była w takim stanie, że Sus wiedziała, że jeśli jej to powie, to ona łyknie. - Wyszłam nim zasnęłaś. - dodała. To po części było prawdą, bo mówiła jej, że idzie ale nie powiedziała już gdzie idzie. Zwilżyła usta językiem i schowała swój pistolet pod poduszkę.
OdpowiedzUsuń- Był jeden. Tylko jeden. - powiedziała. Gdyby nie licząc siebie, to tak. Byłby tylko jeden - Tyler ale o tym wolała nie wspominać siostrze.
- Podobno w tym motelu jest jakiś duch, może to on? - zapytała. Oczywiście wszystko wymyśliła na poczekaniu jednak Sophie nie musiała o tym wiedzieć.
No, jeżeli teraz do niego strzeli to dziewczyna nie ma zbyt wielkich szans na przeżycie. Poza tym, do cholery, przecież musiała sobie zdawać sprawę, że taka broń nic mu nie zrobi, tylko bardziej rozwścieczy. Dla łowców, jedyną możliwością były egzorcyzmy. No, nie dla Sama i Deana. Winchester jednak musiał użyć broni, chociaż żeby ten puścił dziewczynę. Wystarczyło tylko trochę bólu, tak, żeby ona mogła się wyswobodzić.
OdpowiedzUsuńCelował w nogi, bo te były najbardziej odsłonięte i był pewien, że nie przypadkiem nie postrzeli przypadkowej ofiary. Chwilę później, oboje usłyszeli siarczyste przekleństwo z ust demona. Jego uścisk na chwilę zelżał, a kiedy ponownie się wyprostował był jeszcze bardziej rozwścieczony niż wcześniej.
To była jego szansa. Jedna na milion.
No pewnie, niech mu mówi, co ma robić. Spojrzał na nią wilkiem, mając nadzieję, że zamknie się i pozwoli mu pracować.
OdpowiedzUsuń-No chodź tutaj... - mruknął pod nosem, bardziej do siebie niż do demona, ale ten i tak przystąpił kilka kroków do przodu, jakby go usłyszał i został tym zachęcony. Dean, jak gdyby nigdy nic opuścił broń, i schował ją sobie za paskiem. To zbiło z tropu potwora, który uważając, że Winchester jest bezbronny przyspieszył i rzucił się na niego.
Jedna sekunda. Tyle wystarczyło, żeby Winchester ruchem nadgarstka złapał za rękojeść noża i wbił go w serce bestii. Oczy demona rozświetliły się żółtym blaskiem, a po chwili bezwładne ciało opadło na ziemię. Wiedział, że zabił też człowieka, którego ciało zostało użyte, ale nie miał czasu na egzorcyzmy.
-To za moją rodzinę - powiedział, wycierając nóż o drogie ubranie martwego demona.
- Był tylko jeden! - krzyknęła i z trudem powstrzymała się przed tym aby się nie przemienić. Teraz miała ochotę rozerwać ją na strzępy, chciała patrzeć jak błaga ją o litość, jak prosi o szybką śmierć. Wiedziała jednak, że nie może do tego dopuścić, a także do tego aby znalazła drugiego wilkołaka, bo wiedziała kim on jest. Gdyby wszystko wyszło na jaw, to ona nie miałaby życia. Dlatego niewiele myśląc wyskoczyła przez okno i sama stała się tym wilkołakiem. Wiedziała, że wiele ryzykuje jednak nie mogła pozwolić na zdemaskowanie Tylera. Szybko pobiegła w stronę gdzie kilka minut temu zniknęła wielka postać. Niewiele się pomyliła. Chłopak był tam, gdzie przypuszczała.
OdpowiedzUsuń- Chcesz aby Cię zabiła? - syknęła w jego stronę, a następnie go spoliczkowała. - Zwijamy się. - mruknęła słysząc odgłos butów swojej siostry. Ten charakterystyczny chód poznałaby wszędzie. Pociągnęła chłopaka za rękę, w drodze wymyślając co mogłaby podstawić. I wtedy na ich drodze pojawił się dość sporych rozmiarów mężczyzna, szybko go minęła i już po kilku sekundach razem z Tylerem siedziała w pokoju. Była na niego wściekła i miała ochotę go rozszarpać.
- Mogła nas zabić... - mruknęła w jego stronę, a kiedy zniknął odetchnęła z nieukrywaną ulgą. Miała nadzieję, że przynajmniej teraz troszkę pomyśli nim po raz kolejny postąpi tak... Głupio. Spojrzała na okno, a potem na krew, a kąciki jej ust mimowolnie drgnęły delikatnie w górę. Wbiła swoje pazury w rękę i zrobiła ślad jakby ktoś ją zaatakował.
- Przyszedł po mnie... Najwyraźniej była to Alfa, że dwa strzały jej nie zabiły. - powiedziała kiedy Sophie wróciła do pokoju. - Za... Już powinna leżeć gdzieś w krzakach i zdychać. - powiedziała i posłała jej nieznaczny uśmiech. Następnie wstała i przyłożyła sobie wacik z wodą utlenioną do skróty.
Wzruszyła nieco wymijajaco ramionami, nie widząc potrzeby wglebiania się w swój temat.
OdpowiedzUsuń- Niewiele się zmieniło. - stwierdziła, zastanawiając się jednak, czy racje mają ci, którzy skarżą się jej ojcu, że z każdym dniem staje się co raz bardziej bezczelna i watpiaca w swoją śmiertelność. Była jednak zdania, że nie jest aż tak nierozważna jak o niej mówili. - Plan dnia wciąż taki sam, na śniadanie jakiś wybryk natury, a na obiad cheeseburger. - uśmiechneła się, zupełnie nie nawiązując do swoich myśli.
- Powiedz mi, długo polujesz? - zapytała, zbaczajac z tematu.
Pola Brandybuck
Tatuś zabronił. To uderzyło w nią jak największa obelga. Zaprzestała jedzenia, spoglądając na rozmówczynię jakby się z choinki urwała.
OdpowiedzUsuń- Matka karmiła mnie piersią pomiędzy polowaniami. - powtórzyła jedno z powiedzeń ojca, gdy wspominał czasy najmłodszych lat córki. Było to nieco naciągane, ale fakt faktem Brandybuckowie woleli zabierać dziecko na polowania, niż zostawiać je z nianią w hotelu. Kto wie co mogłoby się stać z opiekunką, gdyby opetal ja demon. Troska o dziecko wzrosła po śmierci matki.
- Nie brali mnie ze sobą tylko wtedy, gdy następnego dnia miałam egzamin w szkole. Ponoć papier ukończenia szkoły może się na coś przydać... - uśmiechneła się ironicznie. W takie bujdy nie wierzyła, nie miała zresztą podstawowego wykształcenia. Czytała, pisała, znała się na fałszowaniu dokumentów i wlamywaniu do systemów. Potrafiła bardzo dobrze kłamać. Nic więcej nie było jej potrzebne. Miała być łowcą, nie uczonym.
Nie kłamała. W okolic był naprawdę jakiś duch, a ona musiała coś wymyślić. Przecież nie powie jej: Hej, to ja jestem tym wilkołakiem, którego szukamy". Z drugiej strony chciała zobaczyć jej minę kiedy by się o tym dowiedziała. Była ciekawa jakby wyglądała i co by jej się mogło za to stać.
OdpowiedzUsuń- Może przestańmy go tropić? - uniosła brew w górę. - Może on właśnie na to czeka? Jeśli przestaniemy się za nim uganiać, to on sam się zjawi? - zapytała, a jej brew mimowolnie drgnęła delikatnie w górę.
Cieszyła się, że sztukę udawania opanowała do perfekcji. Chciała się uśmiechnąć jednak zrezygnowała z tego. Teraz przynajmniej będzie miała troszkę spokoju.
OdpowiedzUsuń- Idę się umyć... - powiedziała cicho czując jak jej skóra powoli zaczyna się regenerować. Bycie wilczkiem miało też swoje dobre strony, na przykład każda rana po jakimś czasie się regenerowała i z tego powodu jej skóra zawsze była gładka i delikatna.
Weszła do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Podczas tego na jej ręce nie było już śladu od pazurów. W cichym jękiem po raz kolejny się zraniła i owinęła rękę bandażem. Pod bandaż wsadziła kawałek srebrnej żyletki przez którą jej rana się nie zregeneruje. Przynajmniej nie do rana.
W bokserce, krótkich szorach i męskiej, za dużej koszuli wyszła z łazienki. Na jej ręku cały był delikatnie zakrwawiony bandaż z czego nie była zbyt zadowolona.
- Wcześniej czy później na niego trafimy. - powiedziała z przekonaniem i pokiwała delikatnie głową. - Chyba, że ktoś przed nami go załatwi. - dodała i wzruszyła lekko ramionami. Troszkę dziwnie było jej mówić o sobie, i to w dodatku w trzeciej osobie jednak przyzwyczaiła się już do tego.
Dean przyglądał się martwemu ciału. Powinien był zadać demonowi kilka pytań. Powinien złapać go w zasadzkę, ogłuszyć, a następnie przywiązać, zadać pytania i wykonać egzorcyzmy. Teraz, nie miał nic. Nie miał nic poza martwym ciałem zabójcy.
OdpowiedzUsuńGdyby nie ta dziewczyna, nie wyprowadziłby się z równowagi, nikomu nie musiałby ratować tyłka...
Był tak zły, że nie jego twarz posępniała. Nie odezwał się ani słowem. Westchnął za to głęboko, próbując opanować zszargane nerwy. Wsunął nóż go pochwy i spojrzał na Sophie, idącą w jego stronę.
-Podrzucić Cię gdzieś? - zapytał, całą siłę woli kierując w jeden cel: byle nie zacząć wrzeszczeć. Musiał się napić.
Widząc śpiącą siostrę jęknęła cicho w odpowiedzi i powoli, powoli skierowała się w stronę swojego łóżka. Usiadła na nim i po chwili sama spała jak zabita. Była zmęczona jednak nie aż tak bardzo jak Sophie. Zgasiła światło i wtedy zdała sobie sprawę, że nie są same w pokoju. Po chwili poczuła czyś ciężar na sobie i aż jęknęła cicho czując nieprzyjemny ból w okolicach żeber. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że oprócz Tylera i jej jest tu jeszcze jeden bardzo ważny wilczek od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło.
OdpowiedzUsuń- Jackson... - mruknęła cicho i korzystając z tego, że siostra śpi w najlepsze, skorzystała z okazji i nie trzeba mówić co było dalej.
Rano obudziła się i spojrzała na Sophie uważnie.
Była zbyt zajęta aby zwracać uwagę na sen. O dziwo nawet zmęczenie jej przeszło.
OdpowiedzUsuńPrzebudziła się kiedy do jej pokoju dostały się pierwsze promienie słońca. Otworzyła oczy i rozejrzała się w koło. Po Jacksonie nie było już śladu, a ona miała wyśmienity humor.
- Nie wiem, która godzina, nie jestem zegarkiem. - mruknęła w odpowiedzi i przekrzywiła głowę delikatnie w bok.
Głośne wycie wilka, które zdaje się, że tylko ona usłyszała. Nie chciała iść jednak wiedziała, że musi, bo Jackson był jej Alfą i musiała się jej słuchać. Kiedy to Sophie opuściła pokój, sama szybko się ubrała i poszła na spotkanie ze swoim... Właściwie, to kim był Jackson dla niej? Sama tego nie wiedziała. Znała go już od dłuższego czasu. Znała go nim zamienił ją w wilkołaka i nawet twierdziła, że był kimś więcej niż tylko jej dobrym kolegą.
OdpowiedzUsuńZałożyła na głowę kaptur i spotkała się z nim przy ławce. Czekał na nią, a w ręku trzymał jedną, czerwoną różę, którą jej dał. Posłała mu uśmiech i wtedy poczuła, że ktoś ją obserwuje. Rozglądnęła się w koło jednak nikogo nie było. Wspięła się na palce i delikatnie musnęła jego usta. Chłopak od razu przyciągnął ją do siebie jednak ona cały czas nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś ją obserwuje.
Tak, tak... Dean też był zdziwiony swoim spokojnym tonem. Tyle że, w jego życiu wydarzyło się tyle zła, tyle porażek i niepowodzeń, że chyba już przywyknął. Przez tak długi czas nie potrafił nad sobą panować, tracił kontrolę, krzyczał. Ostatnio, po powrocie z piekła, był bardziej zamknięty w sobie, bardziej odporny. Dostał tam lekcję życia, której nigdy nie zapomni. O to bać się nie musiał.
OdpowiedzUsuńSłysząc jej słowa, uniósł powoli wzrok, zaciskając usta. Przez chwilę wydawało się, że jej posłucha, ale w końcu opanował się i powiedział:
-Nigdzie teraz sama nie pójdziesz - przerwał na chwilę, łapiąc za łachy demona, żeby przesunąć go gdzieś za kontener ze śmieciami. - On nie był sam. Ten drugi nie będzie zadowolony, kiedy go zobaczy. No i będzie szukał zemsty.
Przez chwilę miał wrażenie, że może jest niemową czy coś. Albo chociaż mówi nie wyraźnie.
OdpowiedzUsuń-Czy ja przypadkiem właśnie tego nie powiedziałem? - zapytał z przekąsem, chyba po to, żeby jednak upewnić się, że z jego ośrodkiem mowy wszystko w porządku. Przecież przysiągłby, że właśnie jej zakomunikował, że jest dwójka...
Odstawił w końcu żarty na bok i wyprostował się, kiedy ciało nie było już aż tak widoczne. Uniósł brwi w górę, spodziewając się jakiegoś olśniewającego wniosku. No, przecież coś na rzeczy być musiało. Inaczej nie zatrzymałaby się w pół kroku, ani nie miałaby takiego tonu głosu. Nawet głupi zorientowałby się, że coś jest nie tak.
Chyba to w nim najbardziej uwielbiała. Tą delikatność połączoną z agresją. Ponadto pasowali do siebie, bo oboje byli tacy sami. Pod względem gatunku oraz charakteru, który niewiele się różnił. Słysząc strzał momentalnie odskoczyła, bo się go nadzwyczajnie w świecie przestraszyła. Jeszcze bardziej przestraszyła się tego, że chłopak wylądował na ziemi i trzymał się za ramię. Wtedy dopiero zdała sobie sprawę, w co się wpakowała. Natychmiast przed nim uklękła i ułożyła dłonie na jego policzkach.
OdpowiedzUsuń- Coś Ty narobiła... - powiedziała cicho i lekko zagryzła wargi. Wiedziała, że musi coś szybko wymyślić, bo inaczej ciężko będzie. - Jak zawsze wszystko musiałaś zepsuć. Nie mogłaś mi chociaż raz zaufać?! - krzyknęła i spojrzała na chłopaka wymownie. Chyba od razu załapał o co jej chodzi. Zwilżyła usta językiem i zacisnęła usta w wąską linijkę. - Już prawie powiedział mi kto zabił Tylera ale nie! Jak zwykle musiałaś się wtrącić i rozwalić całą sprawę! - wykrzyczała, bo tylko to jej przyszło na myśl. Delikatnie odrzuciła głowę chłopaka, który wyglądał naprawdę koszmarnie, i wlepiła wzrok w swoją siostrę. Była bardzo dobrą aktoreczką i nie było mowy aby się na to NIE nabrała. Jej ton głosu był tak przekonywujący, że się nie dało NIE wierzyć.
- Naprawdę sądziłaś, że mogłabym Cię zdradzić? - zapytała cicho i zrobiła smutną minkę. Jednak to była tylko mina do jej gry, bo tak naprawdę nie było jej smutno. To w końcu ona przemieniła Tylera, który teraz zapewne obserwuje wszystko z jakiegoś ukrycia.
-Czyli jednak troszkę jednak Cię to dotyczy? - zapytał, powoli gubiąc się w tym, co właśnie usłyszał. To w końcu to była jej broszka czy nie była? Pokręcił tylko z niedowierzaniem głową. "Robienie ofiary" było jedną z tych rzeczy, których Dean nienawidził. Pamiętał jak dziś, jak to Jo prawie przez niego zginęła, bo pozwolił jej być taką ofiarą. Już więcej tego błędu nie popełni.
OdpowiedzUsuń-Wolę pracować sam - odparł, wsuwając ręce do kieszeni. - Ale będę spokojniejszy jeśli pojedziesz ze mną, więc rusz się.
Zazwyczaj Dean dla kobiet był naprawdę miły. czarował, prawił komplementy i w ogóle cycuś-glancuś. Tyle że tym razem sprawa była inna. A on nie lubił jak coś nie szło zgodnie z planem.
Ale chłopaka już nie było. Kiedy się nad nim pochylała zdążyła wyciągnąć nabój z jego ramienia i tym samym spowodowała, że Jackson mógł sobie spokojnie uciec.
OdpowiedzUsuń- Gdzie on do cholery jest?! - niemal krzyknęła, bo wiedziała, że musi troszkę poudawać aby było wiarygodnie, że między nią, a Jacksonem naprawdę nic nie ma. Zaczęła się rozglądać w koło, a nabój który wyciągnęła rzuciła na trawę. Zrobiła, to jednak tak, żeby Sophie tego nie widziała. Potem spojrzała na nabój i uśmiechnęła się kącikami ust, bo słońce tak padało, że odbijał się od w trawie.
- Zamiast się na mnie wydzierać mogłaś go pilnować. Zaprzepaściłaś naszą szansę. - powiedziała i skierowała się w stronę przedmiotu. Jej ręka była cała we krwi jednak na to też miała wymówkę.
- Cholera... Bandaż przepuścił. - jęknęła cicho i usiadła na ławce. Nic z tym jednak nie zrobiła tylko spojrzała na swoją siostrę uważnie.
- Tak masz rację... Mówiłam Ci, że masz go nie szukać... - zauważyła w pewnej chwili. - I tak. Masz rację. Jestem zła i najgorsza, bo byłam o krok od dowiedzenia się tego, kto zabił Tylera. Wyobraź sobie, że był on moim przyjacielem i też mi go brakuje. - mruknęła i chusteczką zaczęła wycierać zakrwawioną dłoń, która niezbyt dobrze wyglądała.
Sama też udawała zaskoczoną, choć tak naprawdę zaskoczona nie była. To dzięki niej chłopak się uwolnił i mógł uciec. Westchnęła ciężko, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, ze Jackson mógł nie zrozumieć jej wymownego spojrzenia i powiedzieć całą prawdę. Cieszyła, że jednak załapał o co jej chodzi i jej nie wydał. Wtedy na pewno byłaby już trupem.
OdpowiedzUsuń- Gdzie idziesz? - zapytała, a jej brew drgnęła nieznacznie w górę. Chciała wiedzieć, gdzie idzie Sophie, bo od tego zależało, co dalej będzie robiła. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi z cichym westchnieniem wróciła do pokoju. Położyła się na łóżku i zamknęła swoje brązowe ślepka. Nie trwało, to jednak długo, bo już po chwili wyciągnęła komórkę i wysłała dwa smsy o tej samej treści: "przepraszam". Jednego wysłała do Sophie, a drugiego do Jacksona. Potem schowała telefon pod poduszkę i zamknęła oczy. Poczuła jak bardzo jest zmęczona, bo w nocy dość niewiele spała.
Dean o tym wiedział. Przynajmniej o śmierci łowcy. Jego ojciec opowiedział mu o tym, zdradzając przy tym kilka szczegółów, których dowiedział się bezpośrednio od członków tamtej wyprawy. Te dwa demony miały jednak o wiele silniejsze porachunki z Winchesterami i Dean był chyba za bardzo zaślepiony zemstą, żeby zwrócić uwagę na to, że nie tylko on może na niego polować. Bo co jeśli inni łowcy się pojawią? Nie, to niemożliwe. To on. Tylko on może zabić tę bestię, raz na zawsze pozbawić ją życia.
OdpowiedzUsuń-Muszę zabić tego demona, jasne? - powiedział poważnym głosem. - Nikt oprócz mnie nie może tego zrobić - dodał po chwili, siadając za kółkiem Impali. Dopiero wtedy przypomniał sobie o Samie, który wciąż był w budynku. Zadzwonił do niego i po krótce opowiedział co się stało.
Zdziwiła się, że ani jedno ani drugie nie odpisuje jednak nic z tym faktem nie zrobiła. Ściągnęła buty, kurtkę, zmieniła bandaż i położyła się do łóżka. Była zmęczona, ponieważ w nocy dość mało spała. Zamknęła swoje brązowe ślepia i po niedługiej chwili spała niczym mała dziewczynka. Śnił jej się koszmar. Była nad przepaścią, wołała na pomoc, a wszyscy mięli ją gdzieś. Patrzyli na nią jak na mordercę i niecierpliwie czekali aż spadnie. Błagała o pomoc jednak nikt ani myślał jej pomóc. Obudziła się kiedy jej telefon oznajmił, że ktoś napisał jej wiadomość SMS. Towarzyszył ku temu głośny trzask i słowa Sophie. Leniwie podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła dłonią zmęczoną twarz.
OdpowiedzUsuń- CO się dzieje? - mruknęła cicho nadal do końca nie ogarniając tego co tak właściwie dzieje się wokół niej.
Tyle podejrzanych osób kręciło się w antykwariacie, a on z nosem w książce miał wszystko gdzieś. Naprawdę, ci współcześni pisarze nie są tacy źli, jak mu się wcześniej wydawało. Wciągnęły go powieści Dana Browna. Zaczął się w nich zaczytywać. Znacznie różniły się od książek, które czytał kiedyś, ale były ciekawe i to się liczyło. Ryan uwielbiał ciekawą lekturę.
OdpowiedzUsuńNic więc dziwnego, że gdy drzwi do antykwariatu otworzyły się, a w pomieszczeniu rozległ się dzwoneczek oznajmiający przyjście klienta, panicz Stevenson nawet nie oderwał wzroku od tekstu. Dopiero gdy coś mignęło mu przed oczyma, uniósł głowę i spojrzał na dziewczynę, która trzymała w dłoniach kilka książek. Zagiął lekko kartkę, aby zapamiętać, gdzie skończył, po czym odłożył książkę na bok i uniósł brew w górę. Ciemne włosy niesamowicie kontrastowały się z bladą cerą. Gdyby ktoś zobaczył jeszcze jego zęby, prawie od razu doszedłby do tego, że Ryan jest wampirem. Na razie jednak nikt go o to nie podejrzewał.
- Pomóc w czymś? - zapytał w końcu, przerywając ciszę.
Od tego tu był. Żeby pomagać. Jeszcze bardziej się cieszył, jeśli klienci wybierali starsze pozycje, na których się znał. Przecież poznał nawet niektórych z ich autorów. Odrobina szczęścia i znajomości. I przydatne, nadprzyrodzone moce.
OdpowiedzUsuńZ Ryana był mól książkowy i cieszył się, że mógł pracować właśnie w antykwariacie. Nie pogardziłby też księgarnią czy biblioteką, ale to nie to samo. W tym miejscu czuć było dawne czasy. Starocie, które potrafiły przenieść w czasie. Zapach starych książek, kurz na jakichś zegarach z kukułką... Świetna atmosfera. Ryan czuł się tu prawie jak w domu. Gdyby jeszcze usunąć te nowoczesne samochody i zamienić na dyliżanse... Normalnie XIX wiek, jego epoka.
Jednak Ryan zmieniał się wraz z czasami. Przyzwyczajał się do świata. Zmienił wygląd, styl mówienia, trochę zachowanie. Nadal był dżentelmenem, lecz mówienie w taki sposób, w jaki mówili ludzie w XIX wieku mogłoby wydać się dziwne i podejrzane. Tym bardziej dla ludzi, którzy interesowali się łapaniem istot takich jak on.
Uśmiechnął się lekko (oczywiście nie pokazując zębów, jak to miał w zwyczaju), po czym skinął głową.
- Pokaż mi, co wybrałaś, to ci powiem, która pozycja jest najlepsza - powiedział, prostując się na fotelu i wyciągając rękę ku dziewczynie.
Na starych książkach to on się znał! O tym to on mógł pogadać! Dobrze, że młodsze osoby interesują się taką literaturą. Dziewczyna mogła być w jego wieku. Wieku raczej fizycznego, bo Ryan wątpił, że dziewczyna ma 150 lat duszy. Ale zawsze mógł się mylić, prawda? Jednak ona nie wyglądała na wampira. Blada nie była, oczy też miała takiego raczej naturalnego koloru. Ale zawsze mógł się mylić. Nie był nieomylny, mimo że trochę już po tym świecie chodził i nieco przeżył.
OdpowiedzUsuńWziął książkę, spojrzał na okładkę i uśmiechnął się lekko. Bratnia dusza?
- Już cię lubię, wiesz? - powiedział dziarsko, wstając z fotela, po czym poszedł do jednej z półek i wziął inną książkę, tego samego autora. Wrócił do dziewczyny i podał jej ją.
- Przeczytaj jeszcze tę. Przecudowna - uśmiechnął się, może trochę za szeroko. Zdał sobie z tego sprawę po kilku sekundach, gdy zrozumiał, że ma otwarte usta. Pośpiesznie je zamknął i wrócił za ladę, po czym usiadł na fotelu i zaczął wpatrywać się w dziewczynę.
Spojrzała na nią i wywróciła oczy. Teraz naprawdę musiała grać, że jest jej przykro oraz smutno. Zwilżyła usta językiem i przekrzywiła głowę delikatnie w bok. W jej oczkach pojawiło się coś w rodzaj smutku. Musiała udawać, bo inaczej wiedziała, że wszystko może się wydać.
OdpowiedzUsuń- Mógł jeśli pomyliłaś naboje. - powiedziała i rzuciła w jej stronę zły, złudnie podobnie nabój, który kiedyś znalazła i wzięła, bo spodobał jej się srebrny kolorek.
- Nie wiem co Ci takiego zrobiłam ale zejdź końcu ze mnie! Ty też nie jesteś święta i idealna. - powiedziała i zacisnęła dłonie w pięści. Spojrzała na swoje stopy i nerwowo przełknęła ślinę.
- Wiem, że mam wiele wad ale nie okłamałabym kogoś z rodziny. Tym bardziej siostry. - powiedziała i dopiero wtedy tak naprawdę zdała sobie sprawę, jak to głupio brzmi.
- Dlaczego zawsze gdy coś pójdzie nie tak cała wina idzie na mnie? Dlaczego chociaż raz Ty nie możesz przyznać się do błędu? Jesteś tylko zwykłym człowiekiem i pomyłki się zdarzają! - powiedziała i wstała z łóżka. Czuła narastającą wściekłość, którego nie mogła w żaden sposób powstrzymać.
OdpowiedzUsuń- Ten nabój znalazłam na trawie. Może Ci się pistolety pomyliły? - zapytała, a jej brew drgnęła delikatnie w górę. W tym momencie była naprawdę gotowa do wszystkiego. Nawet do tego aby ją tu teraz zabić.
Drzwi do pokoju się otworzyły, a jej twarz stała się blada niczym u ducha. Tyler spojrzał na nie uważnie, a ona wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Obawiała się teraz najgorszego. Wiedziała, że Sophie zabiłaby ją gdyby dowiedziała się prawdy jednak, czy zabiłaby swojego ukochanego - Tylera?
[Pewnie powinnam mieć, prawda? Nie za bardzo mogę wpaść na jakiś oryginalny pomysł, więc może... Sophie próbowałaby nauczyć Alex strzelać z łuku? xD a przynajmniej tak by się poznały.]
OdpowiedzUsuń-Byłbym wdzięczny, gdybyś nic mu nie wspominała - powiedział.
OdpowiedzUsuńTym razem chciał złapać tego demona i wypytać o o rzeczy, o których inni łowcy nie wiedzieli. Większość z nich nawet nie miała pojęcia o istnieniu aniołów, mając to za legendę, bajkę, coś zbyt irracjonalnego, by mogło istnieć. Jak mógłby wytłumaczyć im, że one nie tylko istnieją, ale i budują armię przeciwko Lucyferowi, który wydostał się z klatki przez... jego własnego brata? Nie mógłby. To była jego misja. On musiał dowiedzieć się informacji od tego demona i sprawić, by zginął w męczarniach po wszystkich. Jeśli się uda, uratować ciało.
Nie za bardzo wierzył, że to ostatnie się uda. Przez ostatnie miesiące, wszystkie ciała, które były naczyniami dla demonów były tak wycieńczone i wykorzystane, że nawet jeżeli wciąż miały w sobie życie, to były to resztki. Trudno było Winchesterowi patrzeć na ludzkie twarze, umierające na środku mieszkania, w którym odprawiali egzorcyzmy. Miał jednak wrażenie, że Bobby'iemu musi być jeszcze gorzej, skoro tam żyje. Chociaż, czy Bobby kiedykolwiek na coś się skarżył?