Pola Brandybuck
Uosobienie
nieskończonej
cierpliwości i
chorobliwe ambitnego dążenia
do doskonałości
zarówno
ciała,
jak i duszy.
∞
Powiadają, że z nią można
wyjść dobrze jedynie na zdjęciach, oraz że więzi z nią zobowiązują. Powiadają i
niezaprzeczalnie mają rację w swoich słowach. Potwierdzone zostało to przez lata
doświadczeń, badań naukowych, mądrości życiowej i wszystkiego tego, czego
potrzebujemy, żeby w to uwierzyć. Nie zmieni to faktu, że będziemy próbować
pokazać swoją wyższość i przewagę nad stereotypami, całkowicie zapominając, że
nie wzięły się one znikąd. Dążąc do udowodnienia swoich racji, wespniemy się na
niezwykle wysoką i stromą górę, a gdy ją pokonamy okaże się, że ze szczytu
wszystkie drogi prowadzą w dół. I upadniemy. Uderzymy w niejeden ostry kamień,
poczujemy jego twardość na swoich kościach i wiele razy zabraknie nam dechu w
płucach. A to wszystko tylko po to, żeby nauczyć się wiary.
Rodzina. Pokazali nam, jako jeszcze małym dzieciom, różne budynki. Jedne były ogromne.
Przyciągały wzrok już z daleka swoją monumentalną budowlą i przyciągającą
spojrzenie posturą. W środku okazywały się spełniać dane im oczekiwania.
Zachwycały bogatymi zdobieniami i napawały oko materialnymi bogactwami. Nie
siadywało się wtedy w ławce, a rozbiegało po całym pomieszczeniu, chcąc ująć w
obiektywie aparatu każdy fragment i opuszkami palców zbadać każdy milimetr. Były
też i te mniejsze budynki, obok których nie zatrzymywało się zbyt długo
samochodu, bo żal na tę krótką chwilę zgaszać silnik maszyny. Coś jednak kazało
wejść do środka i rozejrzeć się wokół siebie. Spojrzeć krytycznym wzrokiem na
skromny ołtarz i drewniane ławki, które nie bujały się w zawiasach tylko
dlatego, że miły pan z sąsiedniej ulicy młotkiem poprzybijał umocnienia tam,
gdzie były one potrzebne. I to właśnie tu zasiadasz na moment, żeby nacieszyć
duchowe bogactwo i ukoić nerwy, i pozostawić troski. Wiara.
Jasno
dali do zrozumienia, czego oczekują po nas, jako swoich następcach. Pokazali
to, co jest dla nich ważne i dlaczego tak bardzo zależy im na pielęgnowaniu
rodzinnych tradycji. Powód, dla którego edukacja dzieci obejmowała jeden i ten
sam zakres, w ten sam tok nauczania wpychali. Nawet, jeśli się opierano, nawet,
jeśli się buntowano, nawet, jeśli sprzeczało się to z własnymi potrzebami. Było
coś, co zmuszało do wypełnienia rodzinnej tradycji. Coś, co kazało iść we
wskazanym kierunku i nie żałować, że postąpiło się tak, a nie inaczej. Coś, co
mówiło: czyń tak, jak ci mówią, a będziesz szczęśliwy. Nie dlatego, że robiłeś w
życiu to, co chciałeś, ale dlatego, że swoim życiem i wyborem uszczęśliwiłeś też
innych. Obowiązek.
Mogę się
zabić, ale na myśl, że mógłbym nie istnieć wcale, zimno mi się robi z
przerażenia.
Pola wychodzi z założenia, że to wszystko było ukartowane od samego początku. Potrzeba było nowych rekrutów, osób, które będą broniły tego świata i walczyli za ludzi, nieświadomych w żadnym stopniu niebezpieczeństwa, jakie czychało na nich na każdym rogu. Przyjęła do świadomości, że urodziła się by wykonywać określone zadania i nie buntuje się przeciwko roli, jaką jej dano. Dziewczyna stwierdziła, że skoro już pojawiła się na ziemi z przeznaczeniem byciem łowcą, to będzie to robiła w sposób najlepszy z możliwych, odnajdując w tym szale też odrobinę zabawy. Pomiędzy kolejnymi łowami szuka zawsze odpoczynku w salonach gier, z namiętnością pobijając nowe rekordy w pinballu oraz piłkarzykach.
Ojciec, jak i matka Poli byli łowcami i to po nich odziedziczyła całą wiedzę oraz zapał do oczyszczania świata z paranormalnych mostrum. Matka zmarła na raka, gdy dziewczyna miała trzynaście lat, od tego czasu ojciec pozostaje łowcą-biurokratem, wynajduje nowe sprawy, sprawdza niecodzienne wiadomości. Rzadko wyjeżdża z córką na łowy, ale nigdy nie pozostawia jej bez opieki kogoś starszego i bardziej doświadczonego. Nie chce przyjąć do wiadomości, że jego mała córeczka bardzo dobrze sobie radzi w świecie łowców i powoli przestaje potrzebować niani.
Młoda Brandybuck jest niezwykle wesołą osobą, często z niezrozumianym przez otoczenie poczuciem humoru i wszędzie słyszalnym śmiechem. Nie znosi krytyki i traktowania jej z góry. Nierzadko uważa się za pełnoprawnego łowcę, zbyt pewnie podchodzi do wielu sytuacji i nie ocenia racjonalnie swoich sił, narażając się na nowe siniaki i rany.
Z wyglądu przypomina chłopczycę: krótko obcięte włosy i oczy w kolorze błękitu. Drobny nos, kilka piegów, nie-łabędzia szyja. Skórzana kurtka, ciemnoszara bluza, koszulka z nazwami zespołów, bojówki i wojskowe buty. Tyle.
Tylko łącząc się, odnajdujemy to, co nas dzieli.
Aa, a, kotki dwa,
Szare, bure, obydwa.
Aa, a, kotki trzy,
Zjadły mózgi szare wszy.
Aa, a, kotki cztery,
Poszedł papa do hetery.
Aa, a, kotków pięć,
Mama czuje dziwną chęć.
Aa, a, kotków sześć,
Nieskończoność w szklance mieść.
,,Tumor Muzgowicz"
[Witkacy wszędzie, czujecie? Obejrzałam wszyskie sezony. Ba! Odcinki Supernatural, kocham się w tym serialu i żyję po to, by go oglądać. No. I nie pytać o wątki, bo takie pytania ignoruję. Po prostu zaczyanać. Serwus!]

[Prosilibyśmy, aby zmniejszyć zdjęcie, tak, żeby nie wychodziło poza ramy bloga :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ile Pola ma lat? Bo chyba nie znalazłem tej informacji... No, ale watek trzeba załatwić. Skoro Pola zawsze zostaje pod opieką kogoś starszego, to może jej ojciec, ze względu na jakieś stare znajomości, poprosiłby o to Deana, jako że był akurat w mieście. No a Dean, jak to Dean, miałby jakieś sprawy i zamiast się nią opiekować, wziąłby ją na polowanie?]
[Zostanie wybaczone jeśli zaczniesz wątek jakiś :D Tak wiem, lubię wykorzystywać innych xDD]
OdpowiedzUsuńNiektóre z klubów były niemal oblegane przez łowców, Sophie wiedziała to już od wczesnych lat dzieciństwa. Ojciec nigdy nie obawiał się że to może jakoś źle wpłynąć na jego córkę. Nigdy nie ukrywał przed nią niczego, co mogłoby jej potem przynieść pomoc jeśli chodzi o sprawy związane z rzeczami nadnaturalnymi.
OdpowiedzUsuńNic więc dziwnego że gdy wraz z Susan przybyła do jednego z miast, znalazła "ostoję łowców", po czym zajęła prawdopodobnie jeden z najdalszych stolików, tak aby nikt jej nie śmiał przeszkadzać. A kiedy już miała spokój, wyciągnęła wszystkie swoje pomoce na temat tego wilkołaka, który to zaatakował Tylera i po raz kolejny zaczęła je analizować. Znała to wszystko już na pamięć, jednak nadal zachodziła w głowę gdzie znajduje się ów wilkołak, który go zaatakował. I aż dziwne było, że Sophie nadal niczego się nie domyśliła, że ów wilkołaka ma na wyciągnięcie ręki.
Kiedy przy jej stoliku pojawiła się jakaś dziewczyna, młoda Argent uniosła na nią spojrzenie, by po chwili spuścić je na teczkę którą podsunęła jej nieznajoma.
-Co to ?-zapytała, odgarniając włosy za ucho.
[pasi;]
Brandybuck był jednym z tych mężczyzn, z którymi John Winchester przywykł do jeżdżenia na polowania. I choć zazwyczaj pracował sam, to czasami zdarzało się, że razem z pastorem Jimem oraz Bobby'ym robili niezłe spustoszenie w świecie nadnaturalnych mocy i potworów. Z historii ojca jak i domniemanego szacunku, który powinien mieć dla jego znajomych, Winchester pojawił się w barze. Oczywiście, nie był na czas. Chciałby powiedzieć, że to nie jego wina, ale prawda była taka, że wina w całości leżała po jego stronie.
OdpowiedzUsuńRozejrzał się po barze i zlokalizował swój "cel". Nie podszedł jednak od razu do dziewczyny. Najpierw zahaczył o bar, żeby kupić sobie piwo. Dopiero potem ruszył w kierunku obdrapanego, okrągłego stolika.
-Nie sądziłem, że będziesz taka młoda - odparł Dean, usadawiając się na wolnym krześle.
Tak, temat wilkołaków był czymś, co bardzo interesowało Sophie. było to niemal jej obsesją. Wiedzieli o tym chyba wszyscy łowcy, którzy ją znali.
OdpowiedzUsuńPochwyciła teczkę w swoje dłonie, po czym otworzyła i powolutku zaczęła przeglądać zgromadzone tam informacje.
-Ostatniego wilkołaka widziano tutaj dość niedawno-mruknęła jakby do siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na swoją towarzyszkę. Przesunęła językiem po suchych wargach, a w jej oczach można bylo dostrzec niemal szaleńczy błysk.
Uniosła głowę, po czym obdarowała Polę spojrzeniem. -Co tam u taty?-zapytała jak gdyby nigdy nic, biorąc do ręki szklankę z colą. Teczkę chwilę potem zamknęła, stwierdzając że jednak przyjrzy się wszystkim tym wiadomością w hotelowym pokoju.
Indor? Naprawdę? Dobrze, że Dean jeszcze nie zaczął pić, bo pewnie by się zakrztusił. Spojrzał na nią spode łba, opierając się łokciami o stolik, po czym o jego kant otworzył butelkę. Przesunął leniwie wzrokiem po twarzy dziewczyny, której oczy wędrowały co chwila na torbę, leżącą u jej stóp.
OdpowiedzUsuńZignorował jej pierwszą zaczepkę. Sam już zapomniał jak to było mieć szesnaście lat. Jak gdyby od zawsze był dorosły. W zasadzie, z jednej strony tak było. Uważaj na Sammy'iego, pilnuj Sama, broń swojego młodszego brata. Nigdy nie pojawiły się słowa "Uważaj na siebie", jak to się mówi do dzieci. Nie, on musiał uważać na swojego braciszka.
-Masz jakąś godzinę policyjną, co nie? - zapytał, drapiąc się po głowie. W końcu uniósł kącik ust w łobuzerskim uśmiechu. - No więc pójdziesz sobie grzecznie spać, a ja mam robotę na mieście.
-To chyba jest sprawa, którą sama muszę załatwić. Za długo już poluję na tego jednego-mruknęła, spoglądając w okno. Owszem, rok to długo. Za długo. W innych wypadkach zapewne już by nie żył, a tak ? Bawił się z nią. Chryste, to wręcz doprowadzało Sophie do białej gorączki.
OdpowiedzUsuńDopiła do końca swoją colę, po czym odetchnęła, stukając delikatnie palcami o blat stolika.
-Tatuś nadal daje nudne sprawy za zadania?-zapytała nieco rozbawiona, przypatrując się Poli. Sama pamiętała czas, kiedy to jakby jej ojcu odbiło i przestał ją zabierać na te nieco groźniejsze akcje. Ach, jak ona się wtedy buntowała!
Argon omiotła spojrzeniem salę, rozpoznając kilkorga łowców, których to poznała właśnie poprzez swojego ojca. Jej ród również był znany wśród innych. W końcu jeden z najstarszych łowieckich rodów Francji.
-Dobra, jeśli znajdę tego wilkołaka, wezmę Cię ze sobą. Na pewno przyda mi się pomoc-powiedziała po chwili, uśmiechając się.
To dopiero był niezły żart. Wziąć ją ze sobą. Równie dobrze mógłby jeździć Impalą z zawiązanymi oczami i liczyć, że nic mu się nie stanie. Winchester mógł pracować w grupie. Jeżeli grupa składała się z Sama. Ewentualnie Bobby'iego. Czy innych wykwalifikowanych łowców. Jakimś cudem, patrząc na tę dziewczynę wcale nie czuł bijącej od niej grozy i autorytetu łowcy.
OdpowiedzUsuń-Jasne, żebym potem musiał tłumaczyć się przed twoim ojcem, dlaczego leżysz rozczłonkowana w całym Kolorado - powiedział, przewracając oczami.
Patrząc przez chwilę na hamburgera, zastanawiał się czy to możliwe, żeby dziewczyna mogła zjeść coś tak dużego sama? W końcu, była tylko nastolatką, a ten fast-food wyglądał jakby został stworzony dla Deana Winchestera.
Uniósł brwi w górę, słysząc jej słowa, ale nie skomentował ich w żaden sposób. Upił łyk piwa. Nie było zbyt dobre. Przede wszystkim jego temperatura pozostawiała wiele do życzenia. Dean jednak nie przywykł do marudzenia. W jego życiu nie było czasu na narzekanie na cokolwiek. Musiał radzić sobie w najgorszych warunkach. Więc tutaj, nawet to piwo, spisywało się jak afrodyzjak.
OdpowiedzUsuń-Oczywiście, że mam coś lepszego - mruknął, jakby obruszył go fakt, że w ogóle mogła pomyśleć inaczej. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio polował z samem na ducha, ale musiało to być naprawdę szmat czasu temu, bo w jego głowie zionęła pustka pod tym tematem. - Od jakiegoś czasu tropię pewnego demona. Ostatnio wpadłem na jego ślad jakąś godzinę drogi stąd. Poza tym, skurwiel wezwał Devę.
-Nie zabiorę ze sobą dzieciaka - odpowiedział, patrząc na nią, jakby zgłupiała proponując mu wyjazd. Jeszcze mu tego brakowało, żeby musiał pracować z nastolatką, oczywiście.
OdpowiedzUsuńLata doświadczeń Deana sprawiły, ze w swoim fachu stał na samej górze łańcucha pokarmowego i nie miał zamiaru dać się zabić tylko dlatego, że pozwolił jakiejś małolacie mu towarzyszyć. Szczególnie, że sprawa była ważna.
-Posłuchaj mnie, mała... - powiedział, pochylając się w jej stronę, tak, żeby nikt inny nie mógł go usłyszeć. - Ten demon jest ważny. Bardzo ważny. Sprawił wiele kłopotów mojej rodzinie. Mojemu bratu, mnie, ojcu. Jeżeli spieprzę to tylko dlatego, że pojedziesz ze mną... - nie dokończył zdania. Pokręcił tylko głową, żeby pokazać jej, że coś takiego w ogóle nie wchodzi w grę.
Jakby nie patrzeć, Sophie bardzo dobrze rozumiała Polę, bo sama nie raz znajdowała się w podobnych sytuacjach. Jej własny ojciec nie raz zostawiał ją pod "opieką" swoich strażników, tylko po to, by młoda i narwana Argent nie zepsuła jego planów związanych z jakimś ważnym i niebezpiecznym polowaniem. A Sophie, jak to Sophie. Z natury była osobą porywczą i nie lubiła gdy ktoś jej rozkazywał.
OdpowiedzUsuńWiedziała że jest mało kobiet - łowczyń. W jej rodzinie oprócz matki, ciotki i niej nie było żadnej. No, może jej siostra, która dopiero co odnajdowała się w tym świecie.
Przeczesała palcami włosy, tym samym odgarniając je na plecy, po czym usiadła wygodniej na krześle.
-A co u Ciebie ? Trochę się nie widziałyśmy od naszego ostatniego spotkania. Coś się pozmieniało ?-zapytała. Ach, ta jej pieprzona ciekawość, nigdy chyba nie da spokoju.
Szacunek dla starszych był tym czego dziewczynie na pewno brakowało. On od najmłodszych lat zmuszony był do ćwiczenia musztry pod każdym względem. Nie było miejsca na czułości. "Tak, sir", "Nie, sir". Przede wszystkim szacunek. Dopiero potem przychodziło zabijanie, opieka. Najpierw musiał nabrać respektu do otaczających go ludzi, poznać smak rozczarowania, ludzkiej niemocy, żeby w końcu móc być tym, kim był teraz. W pełni wykwalifikowanym łowcą.
OdpowiedzUsuń-Jeżeli przez Ciebie ten demon mi umknie, to sam znajdę jakiegoś potwora, któremu oddam Cię z największą chęcią - wyparował, wyciągając z kieszeni skórzanej kurtki kluczyki do auta.
Impala stała zaparkowana jako jeden z nielicznych samochodów na parkingu za barem. Winchester otworzył drzwi i wsiadł do środka, nie przejmując się za bardzo tym, by usłużyć dziewczynie pomocą. Był teraz ba bardzo skupiony na swojej misji.
Wyjął telefon i wykręcił odpowiedni numer. Nigdy nie lubił tych wszystkich urządzeń. Czy już naprawdę nie można było trochę zastopować z tą technologią?
-Będziemy mieli gościa, Sam - powiedział do słuchawki, odpalając samochód. - Tak. Przyjedzie ze mną córka Brandybucka.
Słysząc "oszalałeś?!" po drugiej stronie, Dean tylko się uśmiechnął. Chyba rzeczywiście oszalał, skoro pozwalał jej ze sobą jechać.
Odchyliła się nieco na krześle i zaczęła się na nim bujać, równocześnie nie spuszczając wzroku z Poli. Ile już polowała...? Dobre pytanie. Sama Sophie juz chyba nie pamiętała.
OdpowiedzUsuń-Długo-odparła po chwili, robiąc przy tym zamysloną minę. Wspomnieniami wróciła do tego pierwszego dnia, kiedy to wreszcie pozwolono brać jej udział w polowaniu. Oczywiście tak, aby nic jej się nie stało.
-Miałam chyba z czternaście lat, kiedy brałam udział w polowaniu. na początku mój ojciec zadbał o to, abym była dobrze wyszkolona-wyjaśniła. -A Ty, byłaś na jakimś polowaniu? Czy tatuś zabronił?-zapytała.
No tak, szkoła. Sophie o dziwo skończyła szkołę i to z dobrymi stopniami. Miała możliwość dostania się na studia, jednak wybrała inną drogę. Wiedziała że to jest jej przeznaczenie. W końcu po cholerę uczyła się jak polować i zabijać nadprzyrodzone istoty tyle lat ?
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Dlatego obrała tą samą ścieżkę co jej rodzina. Robiła coś, w czym była bardzo dobrze, do czego została wyszkolona.
Spojrzała na zegarek który spoczywał na jej nadgarstku,po czym westchnęła.
-Zostajesz, czy Cię powieść ? Bo ja muszę się już niestety zbierać-powiedziała, spoglądając na Polę.
Wyjechał z parkingu i ruszył drogą ekspresową na północ. Z głośników płynęła głośna muzyka, a twarz Deana nie była wykrzywiona przez żadne emocje. Posłał tylko dziewczynie wrogie spojrzenie, kiedy ta usiadła w sposób, w jaki to się w jego Impali nie siada.
OdpowiedzUsuń-A ja Dean, nogi z siedzenia - powiedział na jednym oddechu, patrząc na drogę.
On, miał cztery lata normalnego życia. Cztery lata, których nie pamiętał. Zostały wyparte przez kolejne dwadzieścia sześć, w których głównym celem było zabijanie. Jako siedmiolatek miał na koncie kilka mordów. Jako dziesięciolatek sam stawiał czoła rzeczom, o którym nie śniło się wielu łowcom. Musiał taki być. Musiał, skoro za ojca miał Johna Winchestera, który nie spocząłby, póki jego synowie nie nauczyliby się bronić. Tylko, że teraz walka i obrona były całym życiem jednego z jego synów. Sam miał jakieś marzenia i ciele, po misjach, chciał wrócić do szkoły, chciał się zakochać... A on? On chciał swojej rodziny. Co było niemożliwe. Po prostu.
Nie spoglądał na nią. Zajmował się drogą i tym, żeby jechać prosto. Nie żeby potrzebował do tego specjalnych umiejętności. Tyle, że na czymś musiał się skupić. Musiał odgonić od siebie te nieprzyjemne myśli, że robi coś niewłaściwego. Jego rozsądek podpowiadał, że powinien wysadzić tę dziewczynę tu i teraz, że jest jeszcze dzieckiem. Chociaż jego druga strona, próbowała się usprawiedliwić, że jest łowcą, że on w jej wieku robił takie rzeczy... straszne rzeczy.
OdpowiedzUsuń-Nie poczęstowałaś mnie hamburgerem, to była większa zbrodnia, uwierz - powiedział, a jego twarz wykrzywił uśmiech. Jeżeli kogoś miał obwiniać za to, że Pola siedzi teraz obok niego, to tylko i wyłącznie siebie.
On również wzruszył ramionami. Chyba nie było sensu mówić jej, że to nie ma żadnego znaczenia, bo ważne, żeby dała mu chociaż gryza. Nie, jeszcze wyjdzie, że na te swoje trzydzieści lat to niezły z niego dzieciak. Bo gdzieś tam po krótce to wiadomo było, że Dean Winchester jest kobieciarzem, którzy sypie tanimi żartami, a jednak jest całkiem uroczy. Druga strona medalu pokazywała go jako łowcę, który był w piekle i przeżył rzeczy, o których nie miał zamiaru nikomu mówić. W połączeniu, trudno było powiedzieć kim tak naprawdę jest Dean. On sam nie potrafił tego powiedzieć. Jest jak jest, mawiał. I było.
OdpowiedzUsuń-Jeśli powiem, że masz zostać w motelu to pewnie wymkniesz się i będziesz próbowała znaleźć tego skurwiela na własną rękę, co? - zapytał, przewracając oczami.
No tak, tego się spodziewał. On sam również nie wysiedziałby nigdzie w motelu, więc nie mógł mieć do niej pretensji. No dobrze, skoro już z nim jedzie to niech się na coś przyda.
OdpowiedzUsuń-Za ponad trzy godziny będziemy - powiedział, po czym jednak przyjrzał się jej uważnie, jakby próbował ocenić jej szanse.
Była dość drobna jak na łowcę. Winchester miał wrażenie, że gdyby zawiał mocniejszy wiatr, zdmuchnęłoby ją i byłby koniec. A może kobiety takie po prostu były?
-Najpierw jednak ustalimy sobie parę zasad - powiedział, przyspieszając. Chciał znaleźć się na miejscu jak najszybciej. - Kiedy powiem, że masz uciekać, uciekasz. Kiedy mówię, że masz mnie zostawić, zostawiasz. Kiedy każę Ci powiadomić kogoś o tym co się dzieje, powiadamiasz. Kiedy będę kazał Ci milczeć, milczysz. Jasne? A kiedy powiem, że masz mnie zostawić i ratować siebie, ruszasz się i uciekasz.
[A dobry wieczór i dziękuję c:]
OdpowiedzUsuńRyan
[No niestety, ja jestem kiepska w wymyślaniu wątków ;c Mogę co najwyżej zacząć, ale głowa pusta.]
OdpowiedzUsuńRyan
[To jeśli na coś wpadnę, to zacznę na pewno :)]
OdpowiedzUsuńRyan
Trudno powiedzieć, żeby uwierzył jej na słowo. Ile to razy obiecywali sobie z Samem coś takiego? Ile to razy mówili, że jeżeli coś się stanie, nie będą stać i patrzeć, tylko uciekają? Cóż, za każdym razem. I jeszcze się nie zdarzyło, żeby Dean zostawił swojego młodszego brata czy na odwrót. Troszczyli się o siebie. I w taki sam sposób Dean miał się troszczyć teraz o Polę, nawet jeżeli nie łączyły ich więzi krwi. W jakiś sposób łowcy byli ze sobą połączeni. Czy to powołaniem czy zemstą na istotach nadprzyrodzonych. Gdzieś w głębi duszy wiedział, że Pola pewnie i tak nie ucieknie jeśli będzie jej kazał.
OdpowiedzUsuńNie przerywał dziewczynie snu. O wiele bardziej przydatna będzie, jeżeli wypocznie. On sam będzie jakoś musiał sobie poradzić. Nie raz, nie dwa pracował, nie do końca wyspany. Po powrocie z piekła sen stał się raczej nagrodą, rzadką możliwością, której nawet nie potrafił należycie wykorzystać.
["Czujność przede wszystkim" - Jestem chyba uzależniony od Pottera, bo tylko to przeczytałem i od razu do głowy przyszło mi MOODY :D]
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale Dean potrafił wzbudzać w kobietach poczucie bezpieczeństwa. Trudno powiedzieć, co było tego powodem. Czy to jego oczy. Czy ton głosu. Czy widoczna w każdym ruchu prawdziwość. Bez względu na powód, ufano mu. Nie każdy, rzecz jasna, bo zawsze zdarzał się wyjątek, ale w większości wypadków, nie miał z tym problemów. Co innego, jeżeli chodzi o przekonywanie ludzi do swoich racji. W tym to już jego braciszek radził sobie lepiej. Ten wzrok, który jakoś od razu wszystkich przekonywał. Pamiętał jak i on raz chciał wykonać tę sztuczkę. Zawołano policję. To dopiero były czasy... kiedy najstraszniejszym potworem był strach na wróble.
-Jeszcze jakieś dziesięć minut i będziemy na miejscu - powiedział, dociskając pedał gazu.
[No to już w ogóle jestem zadziwiony oO]
OdpowiedzUsuńNa kradzież nie mógł nic powiedzieć, bo byłby niezłym hipokrytą. Ile to on razy coś zwędził? Raz mniej wartościowego, raz bardziej... Ale przecież czasami okoliczności nas do tego zmuszały.
-Nie mam pojęcia jak można być łowcą i nie mieć samochodu - powiedział, jakby chciał tym samym podkreślić, że dziewczyna jest jeszcze młoda, ma czas i długą drogę zanim zostanie łowcą takim jak jej ojciec, on sam, czy nawet John Winchester.
Oh, lepiej żeby naprawdę nie mówiła mu o samochodzie. Chyba by ją wysadził na środku pola, byle tylko nie musieć tego słuchać. Nie wolno było obrażać jego dziecinki. Za nic na świecie.
[Dziękuję za komplement i za rozpoczęcie :D ]
OdpowiedzUsuńPowoli zmierzchało. Nick jechał przepisowo jedną z głównych dróg krajowych, gwiżdżąc pod nosem Yellow Submarine do wtóru z lekko starym przenośnym radiem stojącym na desce rozdzielczej jego niebieskiego pikapa. Deszcz zalewał mu przednią szybę, zaś zdezelowane wycieraczki ledwo radziły sobie ze strugami wody. Mimo to zmiennokształtny nie miał najmniejszych problemów z prowadzeniem w tak kiepskich warunkach - naturalna zdolnośc widzenia w ciemnościach połączona z nadnaturalnym refleksem i wytrenowanym skupieniem sprawiała, że idealnie panował nad maszyną.
Czekała go jeszcze długa droga. Stany były ogromne i bywały momenty, najczęściej podczas takiej właśnie długiej jazdy samochodem, gdy mężczyzna zaczynał snuć fantazje na temat kupna własnego samolotu.
W tym momencie jego wzrok przykuła postać snująca się powoli na poboczu. Ciężki plecak zasłaniał ją na tyle, że było widać praktycznie tylko nogi i wyciągniętą rękę z uniesionym kciukiem. W taką pogodę człowiek nie wyrzuciłby nawet psa z domu, więc Nick niemal instynktownie wdepnął w hamulec i stanął przy dziewczynie.
- Jak masz dosyć tej kąpieli to wsiadaj - powiedział głośno, starając się przekrzyczeć deszcz i odblokował drzwi od strony pasażera.
W osobie Nicka zawsze było coś takiego, że ludzie mu ufali. Choćby nie wiem, jaką postać przyjął, nigdy nie było inaczej. To samo tyczyło się zwierząt - rzecz zupełnie niepasująca do innych zmiennokształtnych.
Gwizdnął przez zęby. Kiedy on ostatnio był na koncercie? Chyba to był tamten koncert Queen w Memphis w '74...
OdpowiedzUsuń- AC/DC? - spytał z uśmiechem, jednak nie odrywał wzroku od drogi. Akurat chyba trwała ich trasa po Ameryce, jednak Nick nie trzymał ręki na pulsie i nie był pewien, gdzie konkretnie koncertowali. - Jeśli ich lubisz, to możesz pogrzebać w schowku, powinienem mieć tam jakieś ich kasety.
Były trochę przedpotopowe i miejscami przetarte, przez co dźwięk z nich nie był najlepszej jakości, ale mężczyzna miał do nich sentyment.
- Co grali? - spytał w końcu.
Wszystko wskazywało na to, że uwierzył dziewczynie, jednak łowca był z natury ostrożny, zaś długie życie sprawiło, że do wielu spraw podchodził z dystnsem. Zazwyczaj z koncertów wracało się w grupie, szczególnie dotyczyło to dziewczyn. A samotna nieletnia z wypchanym plecakiem snująca się poboczem? Wyglądało to na ucieczkę z domu, jednak mężczyzna nie chciał płoszyć dziewczyny.
- A jakże by inaczej - wtrącił przy wzmiance o Highway to Hell. Droga przed nimi była w miarę pusta i Nick wdepnął mocniej w gaz. Coś pod maską pikapa zawarczało i samochód zaczął leniwie przyspieszać. Jak na złość deszcz jeszcze się wzmógł i robiło się coraz ciemniej.
OdpowiedzUsuń- Zapnij może pasy - rzucił po chwili ciszy. - Wiesz, takie tam moje przyzwyczajenia... W ogóle to gdzie cię wysadzić?
Fakt, dziewczyna sama mu o tym przypomniała, że przecież po koncercie różnie to było ze słuchem i większość koncertowiczów przez przejściową głuchotę mówiła przynajmniej o dziesięć decybeli głośniej, niż normalnie. Łowca wiedział już, że ma do czynienia z bujdą, mimo to nadal nie dawał po sobie niczego poznać.
A więc młody łowca, a nie żaden dzieciak, któremu wydawało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie nawianie z domu.
OdpowiedzUsuń- Odłóż tę pukawkę, zanim zrobisz sobie krzywdę - prychnął, a potem wcisnął hamulec do oporu, jednocześnie gwałtownie zakręcając kierownicą. Pikap w niemal maksymalnej prędkości wykonał zgrabny piruet na środku drogi i pomknął w przeciwnym kierunku. Dokładnie tam, gdzie z boku szosy majaczył biały cień. Nick zatrzymał samochód i zgasił światła.
Przez chwilę ich oczy dostosowywały się do panującej wokół ciemności.
- Plan jest taki - powiedział cicho, w końcu odwracając się do dziewczyny. - Ja idę porozmawiać z tamtą przemiłą panią, zaś Ty możesz co najwyżej siedzieć tu i robić notatki. Samochód jest obłożony solą a pod siedzeniem masz worek z poświęconą ziemią, więc jesteś bezpieczna.
To mówiąc wyszedł z samochodu i zaczął powoli iść w kierunku ducha.
[No tak, każdy lubi coś innego ^^]
OdpowiedzUsuńOczywiście, to wyjaśniało wszystko. Ojcowie, tak inni, a jednak w jakiś sposób tacy sami. Próbują zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwo na wszelkie możliwe. Łudzą się, że jeżeli, chociażby nie kupi im się samochodu, to ochronią je przed całym złem tego świata, które czeka na drogach. Inni, tak jak ojciec Deana, żeby ochronić go przed złem, wolał dać mu auto i broń, no i kazać mu zwalczać potwory. To był jego obowiązek. W zasadzie to sam nie wiedział czy powinien cieszyć się z powodu swojego ojca. Szanował go, kochał, ale czasami... czasami przychodził ten moment, kiedy przypominał sobie, że zawsze był tylko żołnierzem. Rola syna musiała zejść na drugi plan, musiała być zepchnięta na bok, żeby zrobić Samowi miejsce. On przede wszystkim miał być maszyną do zabijania potworów.
-Martwi się o Ciebie. Powinnaś się cieszyć - powiedział Dean, skręcając.
Jak inaczej Nick mógł ją właściwie traktować? Nie miała jednej piątej jego realnego wieku. Poza tym była dziewczyną. A w czasach, w których się wychował i w których najmocniej kształtował się jego światopogląd, miejsce kobiety było bezwzględnie w domu, cała samorealizacja zachodziła w kuchni podczas gotowania obiadu i w salonie przy rozmowach z przyjaciółkami. Zaś mężczyzna był tym, który chronił, bronił i opiekował się każdą kobietą i niech go szlag trafi, jeśli mu się to nie udawało.
OdpowiedzUsuńNick powoli podchodził do ducha. Z bliska wyglądał jak dość młoda kobieta w krótkiej, białek sukience. Strój był podarty i miejscami ubrudzony czymś, ciemne włosy były w nieładzie a delikatną, okrągłą twarz wykrzywiał brzydki grymas. Mężczyzna ostrożnie wsunął dłoń do kieszeni i nasunął na palce żelazny kastet. Duch wyglądał tak, jakby za życia uległ wypadkowi samochodowemu. Po bliższym przyjrzeniu było widać, że głowa jest dziwnie przekręcona, jakby kark został złamany, podobnie też wyglądało ramię i prawa noga. Jak przez mgłę Nickowi przypominało się, ze kilka lat temu czytał o kobiecie, która w szale rozpaczy po zdradzie męża rozbiła swój samochód wraz z dziećmi gdzieś na jakiejś krajowej drodze. Ale czy to była ta droga?
(nie zauważyłam tej literki. Jak będę miała dostęp do laptopa to zmienie to. Bo rzeczywiście się nie zgadza xD a jeżeli chodzi o to jak przystala do lowcow to pisze o tym opowiadanie i tam będzie wytlumaczone )
OdpowiedzUsuń[w takim razie ja ze swojej strony, póki co proponuję wątek :)]
OdpowiedzUsuńPrzedmieścia miasta o piątej nad ranem zazwyczaj wyglądały tak samo jak co tydzień w sobotę o tej porze, czyli uciekający młodzi na motorach i goniąca nas policja. W końcu przecież każdy porządny obywatel mógłby wziąć udział w legalnych wyścigach motorowych. Ale fakt był taki, że co niektórzy lubili 'pobawić' się z policją. Do takich osób zaliczałam się ja. Właśnie teraz umknęłam jakimś policjantom, wjeżdżając w jakąś uliczkę, gdzie radiowóz się nie przecisnął. Zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy wiadomo było, że złapanie mnie na dzień dzisiejszy dla tutejszej policji było niemożliwe. Niedaleko siebie zauważyłam stojącą, dziewczynę. Przyglądałam się jej z dość sporym dystansem, czego nauczyło mnie życie, które lubiło zasypywać mnie różnorodnymi i czasami niezbyt miłymi niespodziankami, które dla zwykłego, szarego obywatela byłyby istnym wymysłem wyssanym z palca. Albo mogliby mnie posądzić o to, że jestem nienormalna i żem zwiała z psychiatryka.
Zielonym spojrzeniem omiotlam sylwetkę stojąca w mroku. Pomimo otaczającej ciemności dało się rozpoznać czlowiekowata postać. Czlowiekowaty to moim zdaniem najlepsze określenie bacząc na to że nie wiedziałam do końca z czym mam do czynienia. Jednakże moja pozal się boże ciekawska natura dała o sobie znać. Uczyniwszy znak krzyża postanowiłam dowiedzieć się kto to jest. Na wszelki wypadek zapakowalam w kieszeń broń nabita nabojami i podeszłam nieco bliżej. Ale nadal jednak utrzymując dystans.
OdpowiedzUsuń- spokojnie alex tylko nie daj się od razu ponieść emocjom- mówiłam sama do siebie- kim jesteś?- zapytałam odpalajac latarkę w telefonie w nie najnowszym modelu nokii.
(sory że krótko ale odpisuje z telefonu)
Uniosłam jedną brew w geście irytacji jaką narastała we mnie kiedy patrzyła na tą dziewczynę. W myślach mówiłam sama do siebie coś w rodzaju aby trzymać nerwy na wodzy co po części mi się udawało. Sama nie wiem czemu ale zasmialam się cicho dzwiecznym glosem . Oh czyzby ci to kogos przypominalo alexandro ? Owszem.
OdpowiedzUsuń- bawisz mnie swoim zachowaniem- powiedzialam bez cienia jakiejkolwiek zlosliwości - nie radzilabym zapuszczac się tutaj o takiej porze. Różne typy lubią się tu krecic - stwierdzilam z lekka nuta obojetnosci w głosie.