Obecna
podczas Początku...
Jest to
jeden z najstarszych i najpotężniejszych aniołów, pomimo że nie
jest tak „popularna” jak jej młodsi bracia, tudzież Michael,
Rafael i Gabriel. Nie wychyliła się niczym specjalnym, nie pokonała
Lucyfera, nie przewodziła Boskiej Armii, ani nie zwiastowała dobrej
nowiny ludziom. Niewielu o tym wie, ale pomagała Ojcu tworzyć
świat, na którym teraz przyszło żyć śmiertelnikom. To ona
stworzyła ciała niebieskie, które są głównym nurtem astrologii,
dlatego też została okrzyknięta aniołem gwiazd (nie powijając
księżyca!).

...Strzegąca
najważniejszego...
Mówi
się, że posiada kilka charakteryzujących ją przymiotów. To jej
Bóg wyjawił magiczne zaklęcie, zapisane na etiopskim amulecie,
mającym chronić przed ciemnością i wszelkim złem. Według
greckiej Apokalipsy Ezdrasza jest jednym z aniołów, które będą
sądzić ludzkość w dniu końca świata, gdyż (tak jak
archaniołowie Michael i Gabriel) jest aniołem prawdy i przy niej
kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw (nawet, jeśli nie daje tego po sobie
znać). Natomiast według gnostyckiej legendy Adnachiel zna sposób
pokonania księcia zła – Samaela oraz jego zastępy, chociaż ich
pokonanie nie leży w możliwościach nawet najpotężniejszych
aniołów. Jest jednak coś jeszcze o czym powinieneś wiedzieć.
Wiesz, że archaniołowie są objęci ścisłą tajemnicą? Ich
powstanie, główny cel, istnienie – wszystko. Nazywa się to
(bardzo oryginalnie!) tajemnicą istnienia archaniołów. Wyobraź sobie, że
ten anioł zna tę tajemnicę (jak i wiele innych), ale za nic w
świecie nie może jej wyjawić pod karą śmierci (w każdym tego
słowa znaczeniu).
...Skalana
grzechem...
Od
niepamiętnych czasów krąży przekonanie, że kobiety nie powinny
się wychylać poza swoje domostwo. Winne dziergać ubranka dla
swoich pociech, gotować obiady i zajmować się domem, nie mają
prawda głosu. Z Adnachiel było podobnie; jako posiadaczka tajemnic
tak wielkiej wagi powinna cały czas przebywać w Niebie i się
niczym nie wyróżniać, ale przecież można od tego oszaleć! Tak
więc kilka razy gościła na ziemi pod postacią ślicznej
jasnowłosej dziewczyny. Podczas swojej ostatniej wizyty zgrzeszyła;
oczarowana urodą i pięknem wewnętrznym pewnego mężczyzny,
zignorowała słowa swego Ojca, przez co została strącona.
...Odziana
w ludzką skórę...
Wszystkie
naczynia, które sobie wybiera nie mogą być byle jakie, ale silne i
wytrzymałe, zdolne pomieścić w sobie esencję tak potężnego
anioła jak ona. Zawsze cechują się tym samym typem urody; jasne
włosy, delikatna, filigranowa wręcz postura i intensywnie
niebieskie oczy, które posiadają w sobie odbicie jej bytu. Tylko i
wyłącznie wyszkolone oko ma szansę zobaczyć wokół jej głowy
niematerialne półokręgi, przypominające na myśl tęczę, a gdy
to zobaczysz... To wiedz, że dzieje się coś naprawdę złego i
lepiej odwrócić natychmiast wzrok. „Najnowsza” dziewczyna, w
którą wstąpiła jest średniego wzrostu, szczupłą
dwudziestolatką o nazwisku Miriam Connor.
...Przeobraża
się w człowieka...
Jak
większość aniołów nie posiada rozwiniętego poczucia humoru, nie
pojmuje czym jest sarkazm i ironia, nie potrafi stwierdzić, czy ktoś
odnosi się do niej z ukrytą wrogością, nie jest również duszą
towarzystwa, ale ma pewne zalety. Jest oczywiście szczera, skryta,
miła i zwykle uśmiechnięta. Choć jej wnętrze jest kruche i
delikatne, potrafi się bronić, albowiem posiada jeden z nielicznych
sztyletów archaniołów.
...Świadek
Końca.
Imię: Adnachiel
Rasa: Anioł Gwiazd,
Prawdy i Tajemnic
Naczynie: Miriam Connor
Rok upadku: 2006r.
_______
Apeluję do wszystkich, że na wątki jestem zawsze chętna, ale dość kiepsko u mnie z rozpoczynaniem.
Cytat w tytule pochodzi z piosenki "Grace" od Within Temptation.
Te wszystkie informacje zawarte w pierwszych dwóch fragmentach pochodzą ze strony Wikipedia, jednakże (jak na złość) wiadomości o Adnachiel zostały przez kogoś usunięte, ale ja przezorna istotka kiedyś sobie to wydrukowałam. Więc chwała mi!
Oglądałam prawie wszystkie sezony serialu, ale coś się poknociło i nie widziałam do końca siódmego. Wiem tylko z leksza, co się tam powyprawiało.
Modelką jest oczywiście Amanda Seyfried.
Gdyby ktoś znalazł jakikolwiek błąd to mi to od razu zgłaszać.
Chciałabym też się przywitać! :)




[Ten filmik to gości chyba u wszystkich na dysku :D Wątek jak najbardziej na tak. Tak sobie pomyślałem, że to anielica, strącona, bo strącona, ale anielica, więc na pewno zna Castiela. To może Cass coś miałby na głowie, jakieś boskie sprawy i zleciłby Adnachiel 'opiekę' nad Deanem?]
OdpowiedzUsuń[Miejsce może być jakiekolwiek. Może jakieś puste pole? Hmm... Trickster mógłby znów coś namieszać i Dean znalazłby się na jakimś totalnym pustkowiu. No i pewnie, że może tak być ;)]
OdpowiedzUsuń[Kurczę pianka, wątek z aniołem... Bo mam taki pomysł, że Adnachiel mogłaby popełnić jakąś gafę wynikającą z niedokładnej znajomości ludzkich zwyczajów. Na przykład wyjść z restauracji bez rachunku, wynieść książkę z biblioteki itp. Nick mógłby być w okolicy i jako nieczłowiek, który w początkowym etapie swojego życia między ludźmi też popełniał takie błędy, mógłby zacząć podejrzewać, że Adnachiel również nie jest do końca człowiekiem i jakoś jej pomóc. Trochę to naciągane, wiem :D Ale na razie tylko tyle przychodzi mi do głowy]
OdpowiedzUsuńDziwne zdarzenia były jego codziennością. Tu zabić demona. Tu pozbyć się ducha. Tam polować na wilkołaki. Jeszcze lepiej było, gdy w jego życie wmieszały się anioły. Raz wylądował w jakiejś chorej rzeczywistości, gdzie jego życie było serialem. Kto w ogóle widział coś tak idiotycznego? Innym razem został zamknięty w jakimś medycznym tasiemcu. Nie wspominając o tysiącu jego śmierci, które zgotował Trickster. A skoro o nim mowa...
OdpowiedzUsuńDean siedział w pokoju hotelowym, nie spodziewając się żadnych gości. Aż tu nagle pojawił się ten gość i patrzy na niego tym swoim wzrokiem, który od razu zwiastuje jakieś kłopoty. Nie mylił się. Widział jak mężczyzna pstryknął palcami, a potem nagle znalazł się... do cholery jasnej, w niebie. Już tutaj kiedyś był. Albo przynajmniej w przejściu pomiędzy jego własnym niebem, a Ziemią. Teraz jednak jego głowę wypełniały różne myśli, co dziwne, nie jego. Jedna jednak była kluczowa i to ona zapadła Winchesterowi w pamięć. Chwilę później, a zdążył tylko mrugnąć, stał na jakimś pustkowiu. No do cholery jasnej, czy to już nie można człowieka normalnie odstawić do domu? Albo chociaż hotelu?
Winchester nie miał jednak zbyt wiele czasu, żeby się nad tym zastanawiać. W głowie wciąż słyszał słowa z nieba. Musiał jak najszybciej się stąd ruszyć i wykonać nową misję. Tylko... gdzie może być Cass?
Zawołał go raz, drugi... jak zwykle czując się jak kretyn, kiedy to wołał w górę, by jego anielski przyjaciel zszedł do niego na pogawędkę. Usłyszał charakterystyczny dźwięk i odwrócił się na pięcie, spodziewając się zobaczyć mężczyznę w piaskowym płaszczu, ale zamiast niego stała tam śliczna kobieta, której nigdzie wcześniej nie widział.
-Kim jesteś? - zapytał podejrzliwie, chociaż jego twarz już wykrzywił wesoły, zaczepny uśmiech.
[Nicka raczej w kościele nie uświadczysz... Do religii podchodzi jak do kolejnej mitologii z potworami. W sumie nie jest to takie nielogiczne, w końcu anioły i demony można ukatrupić równie skutecznie, jak dżina :) Jeśli łaska to zacznij, bo trudno mi będzie jakoś wiarygodnie oddać Adnachiel wspominającą stare dzieje :D ]
OdpowiedzUsuń[No daj spokój, wcale nie jest źle :) Mi się tam wątek podoba]
OdpowiedzUsuńNie tylko lokalne czasopisma były dobrym źródłem informacji o tym, co w trawie piszczy. Chociaż głównym, to prawda. Nick starał się być skutecznym łowcą, dlatego nie przepuszczał żadnej okazji, by zasięgnąć języka albo posłuchać o czym mówią ludzie.
Tym razem ścigał chyba skinwalkera. Potwór był albo bardzo młody, albo bardzo głupi, bo zamiast przyczaić się gdzieś, żyć jak człowiek albo zwierzątko domowe, biegał po całym mieście robiąc bałagan wszędzie tam, gdzie się zjawił. Na jego tropie była już ekipa hycli, ale co mogli zwykli ludzie wobec nadnaturalnej istoty?
Z tej właśnei przyczyny Nick przeglądał tablicę ogłoszeń. A nuż ktoś potrzebował pomocy w poradzeniu sobie z domowym szkodnikiem nawiedzającym posesję? To by było bardzo w stylu tego skinwalkera.
Na początku nie bardzo zwracał uwagę na kobietę stojącą jak słup soli przed tablicą. Ot, kolejny mieszkaniec tego jakże uroczego miasta. Jednak jego nieco staromodne wychowanie z początku dwuedziestego wieku nie pozwoliło mu patrzeć spokojnie na bandę smarkaczy, która na początku pokazywała dziewczynę palcami chichocząc pod nosem, a potem jeszcze jeden z wyrostków ją popchnął.
Nick zareagował błyskawicznie. Po prostu bez pardonu złapał chłopaka za kark.
- Nie pomyliło ci się coś? - huknął i potrząsnął nim. Chłopak miał chyba siedemnaście lat, a przynajmniej był wyrośnięty, jednak przy łowcy wyglądał jak potulne kocię złapane przez matkę. - W stajni cię chowali? Przeproś panią.
Chłopak był tak zaskoczony, że ktokolwiek śmiał mu przeszkodzić, że odruchowo bąknął jakieś słowa, które od biedy można było uznać za przeprosiny, a potem ulotnił się z miejsca zdarzenia, ścigany nieśmiałym śmiechem reszty paczki.
Parsknął pogodnym śmiechem na jej słowa. Nie zamierzał urazić kobiety - po prostu odczytał jej słowa jako żart. I trudno było mu się dziwić - jeśli kobieta, która mogła z powodzeniem schować się za słupem telefonicznym wygrażała, że pośle kogoś do piekła, to nie mogło to być inaczej odczytane. A potem jeszcze te wzmianki o Ewie. Nawiązanie, które tak kompletnie nie pasowało do współczesnego, odartego z krzty duchowości świata.
OdpowiedzUsuń- To tylko dzieci - powiedział, odprowadzając grupę wzrokiem. - Trochę wyrośnięte, ale jednak dzieci. Broją, prawda, ale to nie powód, żeby od razu pakować ich do piekła.
Mógł sobie być infantylny, nierozważny i niedojrzały, ale ratował świat już tyle razy, że w jego życiu czasami po prostu potrzeba było tej niedojrzałości, która mogła go wypełnić. Tego jednego hamburgera, tej jednej nocy z kobietą, tego uśmiechu i głupiego żartu. Czasami, żeby nie zwariować. Czasami, żeby nie umrzeć ze smutku, który musiał wypełniać go na co dzień. Nie dałby rady stać tutaj teraz przed nią, gdyby nie był trochę dzieciakiem. Bo ten mężczyzna przeżył już tyle, przeżył piekło, że nie umiałby już być sobą. Zmienił się. To już nie był sam Dean, co kilka lat temu. To nie ten, który poprosił swojego brata, by pojechał z nim szukać ojca. Teraźniejszy Dean przeżył tyle zła, że radość w jego oczach była ledwo zauważalna. Ale jednak tam była. I utrzymywała go przy życiu.
OdpowiedzUsuń-Wzywałem Cassa - powiedział. Nie ufał jej. Nie znał jej. Równie dobrze mogła być jakąś demonicą od Crowley'a. Nic nigdy nie wiadomo. No dobrze, było w niej coś anielskiego, ale ile to aniołów stało po złej stronie? On nie mógł jej zaufać od tak. I był pewien, że i ona nie mogłaby zaufać jemu, gdyby widziała go po raz pierwszy (a to, że tak nie było, również był pewien).
Mina lekko mu zrzedła, gdy kobieta dalej szła w zaparte z tymi biblijnymi porównaniami. Na początku odczytał to jako żart, ale teraz? To już zaczynało być trochę... dziwne. W głębi serca Nick miał nadzieję, ze oto spotkał zwariowaną neofitkę z jakiegoś szemranego kościółka (to tacy ludzie zazwyczaj pakowali Słowo Boże w każde wypowiedziane przez siebie zdanie, jakby to miało zagwarantować im wstęp do nieba). Wiele jednak wskazywało, że miał przed sobą kogoś więcej, niż tylko człowieka. Co wcale nie napawało go optymizmem.
OdpowiedzUsuńZ aniołami jeszcze się nie spotkał, słyszał tylko opowieści. I wynikało z nich, że pierzaści z góry wcale nie przypominali tych zwiewnych, złotowłosych istot w koszulach nocnych, przeprowadzających dzieci przez drewniane mostki. Potrafili spuścić niesamowity łomot i trudno było sobie z nimi poradzić.
Nick nie skomentował kolejnej wypowiedzi, a jedynie wrócił wzrokiem do tablicy ogłoszeń.
- Szukała tutaj pani czegoś konkretnego?
- Pojęcia nie mam - powiedział, zaś jego twarz była niemal encyklopedycznym przykładem niewinności i dobrej woli. Bo i skąd miał wiedzieć, czego może szukać to dziwne stworzenie w środku miasta. Nie czytał Biblii zbyt dokładnie, ale tam większość anielskiego dnia upływała na przenoszeniu wiadomości od szefa na górze i pilnowaniu śmiertelników, żeby nie zrobili sobie krzywdy... Problem był tylko taki, że oczywiście niewiele się to miało do rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń